*Jules*
Całą noc nie mogłam spać. Nie chce żyć bez nich. Mam paru innych znajomych ale to nie to samo. Nagle budzik zaczął dzwonić.
-Chłopaki, wstawajcie za godzinę musicie byc na lotnisku- starałam sie ukryć smutek, który w sobie dusiłam.
Po około 30 minutach wszyscy byliśmy gotowi. Wszyscy widzieli jaka byłam przygnębiona, starali sie mnie pocieszać i udawać że wszystko jes dobrze ale na darmo. Kiedy tylko dojechaliśmy na lotnisko po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
-Nie płacz- pocieszyl mnie Mike wyciekającą opuszkami palców łzy spływające po mojej twarzy.
-Wrócimy tu. To pół roku minie bardzo szybko nawet nie zauważysz naszej nieobecności- dodał chwile pózniej.
-Micheal?! Czy ty sie wogole słyszysz?! Ja będę tu umierała z tęsknoty za wami! A Ty mówisz że nie zauważę tego że was nie będzie?! Kocham was wszystkich i nie chce byc znowu sama!-krzyczałam. Wszyscy na mnie patrzyli. Nie tylko chłopcy ale tez inni przebywający w tym czasie na lotnisku.
-Tez Cię kocham- powiedział Cal.
-Przymknij sie Calum. Wszyscy cię kochamy- oznajmił Ash. Brunet zmierzył wzrokiem perkusistę. Chwile przed wylotem wszystkich przytuliłam. Najtrudniej było mi sie rozstać z Calum'em. Był moim najlepszym przyjacielem. Widziałam że za nim będę tęsknić najbardziej.
*Calum*
Nie chciałem jej puszczać. Była moja, to znaczy chciałem żeby tak było.
-Muszę już iść- powiedziałem kiedy chłopaki zaczęli do mnie machać.
-Tak jasne- odezwała sie odrywając sie ode mnie nie chętnie. Spojrzałem na nią ostatni raz. Była taka smutna. Kochałem ją...
-Zadzwonię obiecuję-wyszeptałem kiedy ostatni raz ją objąłem.
-Mam nadzieję - powiedziała. Pomimo tego że dla nas była to trudna chwila ona sie nie zmieniła. W każdej sytuacji potrafiła mnie rozweselić. Powoli oddaliłem sie od niej. Kiedy byłem już daleko nasze dłonie rozliczyły sie. Czułem sie tak jakbym stracił ją na zawsze. Odwrocilem sie. Po jej policzkach spływało coraz więcej łez. Ja tez nie mogłem sie powstrzymać i zacząłem płakać.
*Jules*
Patrzyłam jak sie oddala. Reszta chłopaków zniknęła już w rękawie prowadzącym do samolotu. Calum odwrócił sie po raz ostatni. W jednej chwili jego oczy sie zeszkliły i wypłynęły z nich gęste łzy. Straciłam go na tak długo. Po chwili jego tez straciłam z pola widzenia. Opadłam na krzesło i skuliłam sie.
-Lot 1778 do Miami gotowy do odlotu- powiedziała stiuardessa. Natychmiast pobiegłam do okna. Oparłam sie o okno. Już ich nie było. 4 moich najlepszych przyjaciół zostawiła mnie. "Obiecali że wrócą "- powtarzałam sobie cała drogę do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz